piątek, 12 lutego 2010

chora fascynacja

To będzie chyba czwarte podejście do napisania piątej notki. Nie, żebym nie miała pomysłu, czy tematu... Mam. Mam ich cholerny tysiąc. Moje myśli zataczają szaleńcze koła między całą masą wniosków i pytań, rodzących się pod wpływem coraz to dziwniejszych bodźców.
Pisać o życiu? Doczesnych sprawach, codziennych wydarzeniach? Nie, jak już wspomniałam cierpię raczej na spory niedosyt ciekawych wrażeń. Muszę ich szukać, stwarzać sobie, wydobywać z przestrzeni.
Czasem dochodzę do wniosku, że gdybym nie miała internetu, oszalałabym w ciągu miesiąca.
Czasem, mając internet ale nie mając możliwości wyrwania się
z domu, dochodzę do wniosku, że już zaczynam szaleć.
Fascynuję się, jak dziecko nową zabawką, prostymi rzeczami, tematami, ludźmi. Dzień zaczynam od pośpiesznego ogarnięcia porannych obowiązków i odpalam komputer... Czas na zabawę dużego, zamkniętego w domu dziecka, które szuka nowych obiektów swoich małych obsesji na odległość. Boję się trochę tego, co by mogło się stać, gdybym znalazła sposób na wyrwanie się czasem z mojej klatki doczesności, ale póki co musi mi wystarczyć to, co mam. Fascynacja zespołem muzycznym, tematyką książek, głupawą gierką... Najwięcej czerpię jednak z ludzi. Napawam się odświeżonymi niedawno kontaktami, chłonę nowo nawiązane znajomości. Uzależniłam się od bodźców, jakie dostarcza mi analizowanie czyjejś osobowości, zachowań, tworzenie teorii
i potwierdzanie ich... Moim narkotykiem stały się emocje, jakie wzbudzają we mnie... ludzie.
Odkąd świadomie zaczęłam pojmować otaczający mnie świat, broniłam się przed budowaniem własnego życia na życiu innych.
A teraz?
Karmię wyobraźnię cudzymi doświadczeniami.
To chyba znak, że pora na jakieś zmiany.

2 komentarze:

  1. A ja myślę, że to normalne społeczne zachowanie. Z jedyną różnicą: ze przez internet. Przecież kiedy byłyśmy młodsze i spotykałyśmy się z ludźmi osobiście, a nie wirtualnie, też karmiłyśmy się emocjami. Myślę, że bardziej, niż teraz...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko "kiedyś", ja przynajmniej, karmiłam się innymi emocjami, płytszymi... "Spijałam śmietankę z wierzchu"... Na emocje głębsze miałam, za przeproszeniem, wyjebane i nawet byłam dumna z tego, jaka ze mnie outsiderka...

    OdpowiedzUsuń