To będzie chyba czwarte podejście do napisania piątej notki. Nie, żebym nie miała pomysłu, czy tematu... Mam. Mam ich cholerny tysiąc. Moje myśli zataczają szaleńcze koła między całą masą wniosków i pytań, rodzących się pod wpływem coraz to dziwniejszych bodźców.
Pisać o życiu? Doczesnych sprawach, codziennych wydarzeniach? Nie, jak już wspomniałam cierpię raczej na spory niedosyt ciekawych wrażeń. Muszę ich szukać, stwarzać sobie, wydobywać z przestrzeni.
Czasem dochodzę do wniosku, że gdybym nie miała internetu, oszalałabym w ciągu miesiąca.
Czasem, mając internet ale nie mając możliwości wyrwania się
z domu, dochodzę do wniosku, że już zaczynam szaleć.
Fascynuję się, jak dziecko nową zabawką, prostymi rzeczami, tematami, ludźmi. Dzień zaczynam od pośpiesznego ogarnięcia porannych obowiązków i odpalam komputer... Czas na zabawę dużego, zamkniętego w domu dziecka, które szuka nowych obiektów swoich małych obsesji na odległość. Boję się trochę tego, co by mogło się stać, gdybym znalazła sposób na wyrwanie się czasem z mojej klatki doczesności, ale póki co musi mi wystarczyć to, co mam. Fascynacja zespołem muzycznym, tematyką książek, głupawą gierką... Najwięcej czerpię jednak z ludzi. Napawam się odświeżonymi niedawno kontaktami, chłonę nowo nawiązane znajomości. Uzależniłam się od bodźców, jakie dostarcza mi analizowanie czyjejś osobowości, zachowań, tworzenie teorii
i potwierdzanie ich... Moim narkotykiem stały się emocje, jakie wzbudzają we mnie... ludzie.
Odkąd świadomie zaczęłam pojmować otaczający mnie świat, broniłam się przed budowaniem własnego życia na życiu innych.
A teraz?
Karmię wyobraźnię cudzymi doświadczeniami.
To chyba znak, że pora na jakieś zmiany.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja myślę, że to normalne społeczne zachowanie. Z jedyną różnicą: ze przez internet. Przecież kiedy byłyśmy młodsze i spotykałyśmy się z ludźmi osobiście, a nie wirtualnie, też karmiłyśmy się emocjami. Myślę, że bardziej, niż teraz...
OdpowiedzUsuńTylko "kiedyś", ja przynajmniej, karmiłam się innymi emocjami, płytszymi... "Spijałam śmietankę z wierzchu"... Na emocje głębsze miałam, za przeproszeniem, wyjebane i nawet byłam dumna z tego, jaka ze mnie outsiderka...
OdpowiedzUsuń