sobota, 20 lutego 2010

kubek herbaty

Ilekroć zerknę za siebie, na moją przeszłość i mężczyzn, którzy
w niej zaistnieli, dochodzę do wniosku, że bycie singielką,
to jedyna słuszna dla mnie droga. Na te aspekty mojego życia naprawdę tylko zerkam, bo patrzeć się na to nie da po prostu. Jeden, pożalsięboże, mąż, choć z nazwy jedynie, bo do typowego wizerunku męża miał tyle, co ja do diwy operowej... Drugi niedoszły, dziękibogu, mąż, który miał być "tym, właśnie tym", ale jego korzenie i wpojone wyobrażenia rodziny okazały się silniejsze od psychiki... W międzyczasie krótki związek o nieokreślonym statusie, który prawdopodobnie sama spieprzyłam własną ślepotą... Zerkam jedynie, a i tak na myśl mi się nasuwa, że jestem jednak najgłupszą z kobiet, które znam...
W związku z powyższym, pół roku temu, po rozstaniu z Byłym-niedoszłym, przeprogramowałam sobie mózg. Nigdy więcej żadnego faceta. Nigdy więcej nie być czyjąś kobietą. Nigdy więcej przywiązania, zależności, zbędnych powikłań. I dobrze mi z tym. Wychowuję dzieci, zajmuję się domem, załatwiam wszystkie sprawy, jestem matką, ojcem, koleżanką... Mam też przyjaciół, matkę, rodzinę, znajomych... Jak nie daję rady, bo na drodze stają mi przeszkody natury technicznej, oni nie dają mi zginąć, zawsze jest ktoś, kto akurat może pomóc... Jak nie daję rady, bo psychika mi siada, oni są, by wysłuchać, zawsze ktoś akurat może pocieszyć, poradzić, zmotywować albo zwyczajnie opierdolić... Jak nie daję rady, bo braknie mi sił, choroba czy inne gówno dopadnie, oni są moją kawalerią pędzącą na ratunek, zawsze ktoś akurat może zakupy zrobić, ogarnąć najpilniejsze sprawy... Owszem, jestem singielką, ale nie mogę powiedzieć, żebym była samotna.
Tylko raz, ostatnio, przyszła jedna myśl, taka z tych gorszych, podłych i paskudnych. Leżałam sobie spokojnie
z czterdziestostopniową gorączką, próbowałam zaplanować następny dzień, w chaosie myśli "śniadanie... dzieci... to się zrobi, to jest... zimno mi...obiad... z obiadem gorzej... zakupy... zakupy *** powiedział, że zrobi... gorąco mi... " przyszła nagle ta jedna, niespodziewanie trzeźwa i zaskakująco bolesna "nie ma tu nikogo, kto by podał mi teraz kubek herbaty..."
Na szczęście ją też pokonałam. Wstałam i powlokłam się po ten cholerny kubek. Błędny plik został usunięty z programu.

3 komentarze:

  1. Ja tak w ogóle ogromnie lubię być sama, zawsze, kiedy akurat byłam, sprawiało mi to dużą przyjemność. Wszystko robisz po swojemu, nikt Ci dupy nie truje,że trzeba coś zrobić, nie musisz dla kogoś dobrze wyglądać itd. Ale faktycznie kubek herbaty potrafi spieprzyć cały plan.
    Rób se wielki dzbanek i stawiaj koło łóżka, na przyszłość. Jak się skończy, to akurat i tak będziesz szła siku i sobie po drodze zrobisz nowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy odpowiedź,że nie mogę sobie dzbanka postawić koło łóżka, bo mi dzieci na dywan wyleją, będzie przypieprzaniem się do szczegółów?

    OdpowiedzUsuń
  3. znam to, cholera, jak ja to dobrze znam... nie wiem skąd się bierze ten następny kawałeczek siły. kto/co mi to daje. ale jestem głęboko wdzięczna za każdy dzień, kiedy znów mi się udaje.

    OdpowiedzUsuń